Zgodnie z poradą mojej babci zaczęłam stosować zdrową dietę. Nie wiem, czy wszystko dobrze zrozumiałam, ale dzielnie trzymałam się z daleka od ulubionych lodów śmietankowych, hamburgerów oraz pizzy, nawet tej domowo robionej. W zamian uzupełniłam mój codzienny jadłospis o jabłka, marchewkę jedzoną na surowo i wiele innych warzyw i owoców oraz innych produktów spożywczych, które wydawały mi się „zdrowe”. Ostatecznie, moja cera rzeczywiście wygląda nieco lepiej - nie jest już taka szara, jakby ziemista, ale niestety nie spowodowało to rozwiązania mojego podstawowego problemu - trądziku.
Jak krosty pojawiały się na skórze, tak pojawiają się i nie
widzę jakiejś znaczącej odmiany. Być może zdrową dietę musiałabym prowadzić
przez cały rok, albo i dłużej, żeby zaczęła zauważyć znaczące zmiany. Nie mogę
jednak czekać aż tak długo, bo młodość ucieka, a ja siedzę w domu przed
telewizorem lub ekranem komputera, w poszukiwaniu sposobu na to, aby pozbyć się
tego paskudztwa. Najgorzej jest na czole i w okolicy nosa. Krosty upodobały
sobie te miejsca. Sytuacji nie poprawia fakt, że za każdym razem jak wychodzę z
domu nakładam na twarz całą masę podkładu i korektora. Naprawdę jest to
niezbędne, ponieważ w przeciwnym wypadku będę świeciła niczym latarnia morska
krostami - białymi, czarnymi, czy czerwonymi. Nie mogę powstrzymać się przed tym,
żeby tego nie wyciskać.
Próbowałam też przecierać zmienione chorobowo miejsca
truskawkami. Po kilku dniach stosowania tej metody również nie odczuwam różnicy
w intensywności trądziku. Nadal jest, tyle że moja skóra ładnie pachnie
truskawkami. Dla mnie to i tak zbyt mała pociecha.
Na poważnie zaczynam myśleć nad tym, żeby zacząć używać
tabletek IQFace. Mam je już w domu, ale jakoś jak dotychczas chciałam spróbować
domowych, babcinych sposobów na zdrową, gładką skórę twarzy. Wydawało mi się,
że lepiej jest od zewnątrz walczyć z krostami, ale przekonuję się powoli do
tego, że działanie „od wewnątrz” może być bardziej skutecznie i przynieść
lepsze rezultaty w krótszym czasie.