Od tygodnia wykorzystuję przygotowywane ręcznie maseczki z
drożdżami piwowarskimi. To znaczy, za pierwszym razem użyłam drożdży
piwowarskich, a za drugim - już piekarskich. Wydaje mi się, że te drugie
działają lepiej, a poza tym, są dostępne niemalże w każdym sklepie, więc nie ma
żadnego problemu z ich zakupem. Przyzwyczaiłam się już trochę do specyficznego
zapachu maseczki z drożdżami, ale za nic na świecie nie pokazałabym się w takim
czymś innym ludziom. Maseczkę robię wieczorem - nie wiem czy dobrze, ale
wymyśliłam sobie, że wtedy spokojnie mogę oczyścić swoją skórę i pozostawić
maseczkę do wyschnięcia. Po jej zmyciu z twarzy, czyli po jakić 20 minutach od
nałożenia, nie pacykuję już skóry kosmetykami kolorowymi. Puder poszedł w
odstawkę, oczywiście, jeśli nigdzie nie wychodzę wieczorem. Odpuszczam sobie
spotkania towarzyskie, aby walczyć z trądzikiem, choć oficjalnie kumpelom
powiedziałam, że bolał mnie brzuch. Czy uwierzyły? Nie wiem. Pewnie do głowy by
im nie przyszło, że nie chcę wychodzić z domu, bo walczę z pryszczami.
Czy maseczki drożdżowe działają? I tak i nie. Powiem, że
moja skóra po zrobieniu 5 maseczek rzeczywiście wygląda lepiej. Te ślady po
pryszczach, które miała, spłyciły się i nie wyglądają już tak tragicznie.
Niestety, drożdże nie zahamowały rozwoju nowych pryszczy. Te niestety nadal się
pojawiają. Bezskutecznie walczę też z zaskórnikami, choć wiem, że ich nadmierne
powstawanie to w zasadzie moja wyłączna wina. Od tego tygodnia zaczynam
stosowanie IQ Face. Postanowiła, że zmasowana działania w końcu muszą dać
jakieś rezultaty. Kit z tym, że trochę to potrwa. Liczę na to, że po wakacjach
będę mogła w spokoju chodzić do szkoły i
nie wyglądać jak malowana lala albo dziwoląg.
Widzę już pierwsze efekty maseczek - skóra jest w lepszej
kondycji. Teraz kwestia tego, aby coś zadziałało od wewnątrz na moje pory, aby
się nie zatykały i nie powstawały krosty. Być może IQ Face coś tu pomoże. Mam
głęboką nadzieję, że tak właśnie będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz