Dobra, koniec z babcinymi metodami pozbycia się trądziku.
Nie powiem, trochę poprawiły kondycję skóry, ale nie jest to efekt, który
chciałabym uzyskać. Nadal aby wyjść z domu muszę się nieźle napracować, żeby
wyglądać jako tako. Nigdy nie wyglądam dobrze bez grubej tapety - korektora,
podkładu i pudru sypkiego. Chyba zostanę charakteryzatorką do filmów, bo to
umiem robić perfekcyjnie. Jest to w
ogóle jakaś myśl. Będę mogła siedzieć gdzieś w zaciszu przyczep filmowych i
malować aktorów, a sama będę mogła mieć nałożone na twarz wszystko, co tylko
zechcę. Nie o to jednak chodzi. Chciałabym móc kiedyś wyjść z domu na imprezę z
przyjaciółmi bez tej całej tapety. Nie mogę nawet latem, idąc na plażę
zrezygnować choćby z podkładu czy kremów koloryzujących.
Wyglądam jak potwór i
czuję się jakbym była z innej planety. Najgorsze, że wszystkie moje koleżanki
mają świetną cerę. Brakuje mi odwagi, aby omawiać z nimi swój problem. Bloga
piszę, ale to tak jakby anonimowo, a tu musiałabym z kimś stanąć twarzą w twarz
i gadać o moich krostach. Później dziewczyny zwracałyby pewnie jeszcze więcej
uwagi na nie niż dotychczas.
No nic, postanowiłam sięgnąć do szafy po tabletki IQFace.
Długo się wzmagałam przed zażywaniem czegokolwiek na pryszcze. Ale skoro
zewnętrzne, powierzchowne sposoby nie zadziałały jakoś gruntownie, chyba zacznę
działać od wewnątrz. Mam tylko nadzieję, że zażywając te tabletki nie będę
miała jakiś poważnych dolegliwości. Na pewno jakieś efekty uboczne mogą
wystąpić, a znając moje szczęście na pewno u mnie się one pojawią.
Nie wiem w zasadzie, co myśleć o tym całym IQFace. Niby
ludzie na forach dyskusyjnych piszą, że to działa, tylko trzeba regularnie
łykać tabletki i cierpliwie czekać na efekty, a w końcu staną się one
zauważalne gołym okiem. Jestem skłonna w to uwierzyć nawet bardziej, niż gdyby
mi napisali, że po trzech dniach stosowania tabletek pryszcze znikną jak ręką
odjął, a moja twarz stanie się gładka jak pupa niemowlaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz